See below the English version.

Wspomnienia i relacje dotyczące deportacji w głąb ZSRR w latach 1940–1941 i egzystencji na zesłaniu aż do powrotu do Polski (ewentualnie po moment podjęcia decyzji o pozostaniu na emigracji na Zachodzie) stanowią większość materiałów przechowywanych w kolekcji sybirackiej Archiwum Naukowego PTL we Wrocławiu. Mają one różny charakter. Obejmują rozbudowane narracje, jak i krótkie informacje w formie listów. Wśród obszernych tekstów przeważają wspomnienia spisane na ogół kilka dekad po szczęśliwym powrocie z zesłania. Jest to skutek okoliczności politycznych, których w tym miejscu nie ma potrzeby wyjaśniać. Ma to oczywiście pewne konsekwencje dla charakteru tych źródeł. Niemniej jednak należy podkreślić wysoki poziom merytoryczny oraz literacki wielu z nich, jak również autentyzm i realizm w opisie warunków zesłańczej tułaczki. Istotna jest też zdolność wyjścia poza własne doświadczenie, osobisty los i utrwalenie śladu po tych, którzy sami świadectwa dać nie zdołali. Takimi cechami wyróżnia się narracja, którą prezentuje tom trzeci podserii „Świadectwa XX wieku”.

Ewa Antonina Sobota-Grün w deportacyjnym wagonie znalazła się niemalże w swoje dwudzieste urodziny. Przyszła na świat 13 czerwca 1921 r. w Stryju, w mieście powiatowym w województwie stanisła- wowskim. Jej ojciec, Jan Kanty Ewaryst Sobota, był nauczycielem szkół powszechnych. Studiował w Wiedniu i we Lwowie. Urodził się w Przemyślu w 1894 r. w rodzinie, jak głosił rodzinny przekaz, pocho- dzenia czeskiego, zamieszkującej niewielkie miasteczko Kulikowo poło- żone w okolicach Żółkwi. Dziadek Ewy, Stefan (Szczepan) Sobota, był oficerem armii austro-węgierskiej. Po zakończeniu służby wojskowej osiadł w Stryju, gdzie zakupił dom. Jan Sobota w 1919 r. poślubił Zofię Bal, także nauczycielkę, z którą miał troje dzieci. Ewa była najstarsza.  W 1924 r. urodził się Krzysztof, a w 1928 r. Marcelina Helena. Na początku lat 20. XX w. rodzina, złożona wtedy z małżeństwa Sobotów i jedynej córki Ewy, zamieszkała we wsi Czaje w powiecie bielskim (województwo białostockie), dokąd ściągnęła ją posada nauczycielska ojca. W tym czasie wielu młodych nauczycieli z Galicji zatrudniano na terenach dawnego zaboru rosyjskiego, gdzie poziom oświaty stał na niż- szym poziomie i brakowało kadr pedagogicznych. Miejscowość, licząca około 300 mieszkańców, była w zdecydowanej większości zamieszkana przez ludność rzymskokatolicką narodowości polskiej. W całym powiecie bielskim w końcu lat 30. XX w. Polacy stanowili około połowy populacji. Jednak w okolicach Brańska, najbliższego Czajom ośrodka miejskiego (oddalonego o około 13 kilometrów), zdecydowanie przeważała ludność polska. Jan Sobota, obok pracy dydaktycznej i organizacyjnej, zaanga- żował się także w działalność społeczną, był m.in. członkiem, a następnie prezesem ogniwa Związku Nauczycielstwa Polskiego w Rudce.

We wsi Czaje Ewa i jej rodzeństwo spędzili dzieciństwo. Szkoła i mieszkanie dla rodziny nauczyciela mieściły się w dawnym dworze. Wieś należała do parafii w Pobikrach. W 1935 r. Ewa rozpoczęła naukę w szkole średniej, Gimnazjum i Liceum im. Tadeusza Kościuszki w Bielsku Podlaskim, odległym od jej domu rodzinnego o około 35 kilometrów. Nauka wiązała się zatem z zamieszkaniem na stancji. I właśnie w drodze do Bielska, gdzie zdążała, aby rozpocząć kolejny rok szkolny, zastał autorkę wybuch wojny. Dalszy rozwój wypadków przeżywała w rodzinnym domu, w wiejskim otoczeniu, którego jednak nie omijały wojenne zagrożenia. Po złamaniu polskiej obrony nadszedł czas okupacji. Czaje leżały na obszarze wymiany okupantów. W miejsce Niemców pojawili się żołnierze radzieccy. Rozpoczęło się montowanie elementów nowego ustroju w środowisku wiejskim. Rosnące zagrożenie spowodowało, iż ojciec autorki zdecydował się na początku marca 1940 r. na nielegalne przejście granicy między okupacjami. Udało mu się znaleźć bezpieczną przystań u krewnych w Jaśle, nie uchroniło to jednak jego rodziny przed zagrożeniem. Ucieczka ojca prawdopodobnie przesądziła o losie autorki wspomnień. Zofia Sobota wraz z trojgiem dzieci została deportowana 20 czerwca 1941 r. do Ałtajskiego Kraju w Rosyjskiej FSRR. Wydarzenie to nie było dla rodziny zupełnym zaskoczeniem. Wywózki 1940 r. nie stanowiły bowiem dla ludności tajemnicy. Wśród ofiar byli także zna- jomi i krewni Sobotów, z którymi utrzymywali oni kontakt listowny. Z Białostocczyzny do czasu ataku niemieckiego na ZSRR wywieziono około 40 tys. ludzi. Nie są znane do końca liczby deportowanych według mniejszych jednostek administracyjnych (rejonów).

Wyładunek transportu deportowanych z powiatu bielskiego, po kilkutygodniowej podróży, nastąpił w Bijsku, drugim co do wielkości mieście w Ałtajskim Kraju. W regionie tym rodzina Sobotów pozostała przez pięć lat zesłania, pracując najpierw w sowchozie „Proletarka”, a od lutego 1942 r. podejmując różne zajęcia w osiedlu rejonowym Ałtajskoje. Tam powstała mała polska społeczność, próbująca przeżyć, podobnie jak miejscowa ludność i kolejne grupy zesłanych i ewakuowanych, w coraz cięższych warunkach wojennych. Choć rodzina autorki prze- trwała zesłanie w komplecie, także i jej nie został zaoszczędzony głód, choroby i skrajne ubóstwo. Na losie Polaków odbijały się także sprawy polityczne. Autorka wraz z matką i bratem trafiła na pewien czas do więzienia za odmowę przyjęcia na powrót radzieckiego obywatelstwa (tzw. paszportyzacja w początkach 1943 r.). We wrześniu 1943 r. brat autorki, Krzysztof został zmobilizowany, jak wielu innych mężczyzn w otoczeniu Sobotów, do armii polskiej tworzonej pod patronatem Kremla. Został skierowany do szkoły oficerskiej w Riazaniu, której jednak nie ukończył z powodu choroby. Następnie znalazł się w szere- gach 3 Dywizji Piechoty im. Romualda Traugutta, z którą odbył szlak bojowy aż po walki o przełamanie Wału Pomorskiego. Tam w marcu 1945 r. został ranny. Jego los znany był zesłanej rodzinie dzięki listom wysyłanym pocztą polową.

W 1944 r. Ałtajskoje zostało objęte działalnością Związku Patriotów Polskich. Autorka została jednym z dwóch przedstawicieli miejscowego skupiska polskich zesłańców, współpracujących z oddziałem organizacji w Bijsku. Uczestniczyła w rozdzielaniu zapomóg, tworzeniu spisów przebywających w miejscowości Polaków. Podobnie jak wszyscy polscy zesłańcy z rosnącą niecierpliwością wyglądała dnia repatriacji. Nadzieje ożywiały listy z wyzwolonego kraju, które wraz z paczkami zaczęły przy- chodzić do Ałtajskiego Kraju w 1945 r. Transport repatriacyjny Polaków z Bijska i okolic został zorganizowany w marcu 1946 r. Wyczekiwany odjazd na zachód nastąpił w ostatniej dekadzie marca 1946 r. Po prawie miesięcznej podróży Ewa Sobota wraz z matką i siostrą dotarły na punkt etapowy Państwowego Urzędu Repatriacyjnego w Jaśle. Stamtąd podążyły do Łężyn, gdzie ojciec był kierownikiem szkoły powszechnej. Tam oczekiwał na repatriantki z Syberii także brat autorki, Krzysztof.

W kolejnych latach podstawową sprawą w życiu autorki było zdo- bycie zawodu i usamodzielnienie się. W 1947 r. zdała maturę w Liceum Pedagogicznym w Gorlicach, wybierając podobnie jak rodzice pracę nauczyciela. Uczyła języka rosyjskiego, w czym widzieć trzeba swego rodzaju schedę po okresie zesłania (wcześniej tego języka nie znała), w szkole podstawowej w Jaśle. W 1949 r. wyszła za mąż za wykładają- cego matematykę Stanisława Grüna. W pierwszej połowie lat 50. XX w. na świat przyszło troje dzieci autorki: Jacek, Anna i Andrzej. Mimo pracy i obowiązków rodzinnych Ewa nie zaniedbała podnoszenia kwalifikacji zawodowych. W 1964 r. uzyskała dyplom ukończenia Studium Nauczycielskiego. Pracowała w szkole do przejścia na eme- ryturę w 1980 r.

Zesłańcze przeżycia pozostawały dla rodziny ważne w całym okresie powojennym. Kiedy pojawiła się możliwość działania na rzecz jasielskiej grupy byłych zesłańców, Ewa Sobota-Grün została czynnym członkiem miejscowego koła Związku Sybiraków, organizacji reaktywowanej pod koniec 1988 r. Pełniła w nim funkcje sekretarza. W 1990 r. wzięła udział w konkursie pamiętnikarskim rozpisanym przez czasopismo „Literatura Ludowa” i Zarząd Główny PTL. W 2009 r. udostępniła na potrzeby wystawy „Nasze jasielskie korzenie – Sybiracy” pamiątki rodzinne dokumentujące pobyt na zesłaniu. Krzysztof Sobota, który z powodu problemów zdrowotnych musiał przerwać studia na ASP w Katowicach, został dekoratorem wystaw sklepów „Społem”. Zamieszkał w Przeworsku. Założył rodzinę, w 1951 r. urodził mu się syn, Bogumił. W 1986 r. Krzysztofa Sobotę odznaczono Krzyżem Kawalerskim za udział w walkach o Wał Pomorski. Zmarł nagle 15 maja w 1988 r. Marcelina Sobota, najmłodsza z rodzeństwa, została bibliotekarką. Mieszkała z rodzicami aż do ich śmierci. Zofia Sobota zmarła w 1979 r., a jej mąż w 1985 r. Oboje spoczywają na tzw. starym cmentarzu w Jaśle przy ul. Zielonej. Marcelina zmarła 15 czerwca 2004 r. Natomiast autorka publikowanych wspomnień odeszła 20 września 2011 r. Rodzeństwo spoczywa w rodzinnym grobowcu na cmentarzu komunalnym przy ul. Mickiewicza w Jaśle.

***

Wspomnienia Ewy Soboty-Grün określić można jako klasyczny niemal przykład literatury zesłańczej, intensywnie tworzonej i publikowanej na przełomie lat 80. i 90. XX w. Prawdopodobnie decydującym impulsem do ich napisania było zaangażowanie się Ewy w rodzące się struktury Związku Sybiraków oraz ogłoszony przez PTL konkurs pamiętnikarski, o którym informację zamieszczały różne periodyki, w tym „Tygodnik Powszechny” i „Odra”. W rodzinie istniała już tradycja uwieczniania losów poszczególnych jej członków. Ojciec Ewy spisał kronikę rodu. Tekst wspomnień zesłańczych, opatrzony tytułem Podróż w nieznane 1939–1946, powstał w 1989 r. i został zgłoszony do wspomnianego kon- kursu. Autorka przyjęła pseudonim Syberiuszka. W narracji odnajdujemy jednak starsze fragmenty, które opierają się na zapiskach czynionych przez autorkę podczas zesłania. Zachował się niewielki zeszyt, w którym autorka w lutym 1942 r., opisywała początek deportacji (wspomniała też o notowaniu na bieżąco miejscowości na trasie przejazdu pociągu). Notatki te zdołała przywieźć do kraju. Obejmują one 30 stron rękopisu. Partie tekstu w maszynopisie powiązane z wcześniej powstałymi notat- kami opatrzone zostały przez nią, choć nie w sposób konsekwentny, datami dziennymi. Zapisy w zeszycie nie są jednak tożsame z tekstem w maszynopisie, który stał się podstawą tej edycji.

Wiek autorki w chwili zesłania powoduje, że jest ona świadomym obserwatorem i uczestnikiem wypadków. Opowiada o wydarzeniach, które stały się udziałem jej rodziny, z perspektywy młodej osoby, jeszcze uczennicy, ale już wchodzącej w dorosłość. Widoczne jest dążenie do osadzania indywidualnego doświadczenia w kontekście historycznym, który autorka poznała dużo później. Zagłębiając się po dekadach w obrazy utrwalone w pamięci, zachowuje stosunkowo obiektywne, często krytyczne podejście. Przedstawia szczerze różne postawy prezentowane w jej otoczeniu w tym ekstremalnym czasie walki o przeżycie. Czasem czytelnik może wyczuć u autorki może pewien zawód czy rozgoryczenie z powodu zachowania polskich towarzyszy niedoli. Nie narzuca sobie jednak przymusu tworzenia opisu zesłańczej rzeczywistości ze ściśle egocentrycznego punktu jej postrzegania lub zgodnie z regułami martyrologicznego rozwijania narracji, w którym wątki „niegodne” są pomijane lub marginalizowane. Widzi i opisuje wokół siebie innych cierpiących, kolejne grupy represjonowanych czy miejscowych obywateli radzieckich, z którymi z racji miejsca zamiesz- kania czy pracy ma codzienny kontakt. Rodzina Sobotów została depor- towana w ostatniej fali zsyłek, na kilka zaledwie dni przed wybuchem wojny niemiecko-radzieckiej. Ewa obserwuje więc nie tylko przebieg walk wrześniowych i upadek Drugiej Rzeczypospolitej z perspektywy peryferyjnej miejscowości, leżącej jednak na obszarze swego rodzaju „spotkania” obu agresorów (charakterystyczne, że ojciec, niegdyś stu- dent wiedeńskiego uniwersytetu, rozmawia z niemieckimi żołnierzami o sytuacji i wkroczeniu rychłym bolszewików), lecz właściwie cały okres radzieckiej okupacji powiatu bielskiego. Odnotowuje zmiany zachodzące w swoim najbliższym otoczeniu, strategie dostosowywania się do rodzącej się nowej rzeczywistości, różne postawy sąsiadów, często zaskakujące. Opisuje wrażenia, jakie wywierały wiadomości o rozszerzającej się fali represji. Przeżywa rosnące zagrożenie własnej rodziny, zwłaszcza ojca, który decyduje się wreszcie na ucieczkę do Generalnego Gubernatorstwa, a więc na tereny pozostające pod oku- pacją niemiecką (wcześniej powstrzymywał go przed tym krokiem nie tylko los rodziny, lecz także posiadany bogaty księgozbiór, który był jego miłością i dumą).

We wspomnieniach, stosunkowo obszernych, gdyż liczących w maszynopisie 177 stron, nie wszystkie etapy wojennego i zesłań- czego losu Ewa Sobota-Grün opisuje z równą uwagą i dokładnością. Widoczne jest położenie większego nacisku na okres do 1943 r., który w maszynopisie zajmuje około trzy czwarte treści. Autorka relacjonując szczegółowo pierwsze miesiące życia i pracy w obcym i egzotycznym otoczeniu, odtwarza proces stopniowego poznawania miejscowych warunków, reakcję polskiej grupy na nową sytuację. Zdobycie środków do życia należało w rodzinie autorki do niej samej i jej młodszego brata. Zajęcia, do których ich kierowano, obejmowały sianokosy na górskich połoninach sowchozu, prace przy budowie elektrowni i w różnych zakładach. Kulminacją narracji jest zdławiona przez władze w pierw- szych miesiącach 1943 r. próba oporu części Polaków, w tym rodziny autorki, wobec narzuconego ponownie obywatelstwa radzieckiego oraz mobilizacja brata w szeregi polskich oddziałów tworzonych w Sielcach nad Oką. Kolejne ponad dwa lata zesłańczej egzystencji autorka opisała już dość skrótowo. Niezmiennie trudne warunki życia, bieda, odwle- kająca się perspektywa repatriacji sprawiły, że czas ten złożony był z podobnych do siebie, wypełnionych powtarzalnymi czynnościami tygodni i miesięcy. Przyzwyczajenie do otoczenia sprawiało prawdo- podobnie, że mniej obserwacji miało posmak nowości czy zaskoczenia. Zmysł obserwatorski nieco tracił na ostrości. Autorka jednak stara się urozmaicić opowieść o przysłowiowym głodzie i chłodzie, wplatając w nią barwne historie z sąsiedzkiego otoczenia. Przedstawia się jako osoba otwarta, towarzyska, gotowa do nawiązywania kontaktów z różnymi osobami, niezależnie od ich narodowości. Finałem wspo- mnień jest relacja z kilkutygodniowej podróży do ojczyzny, podczas której nie brakowało także dramatycznych momentów (zagrożenie dla polskich repatriantów na ziemiach ukraińskich). Spotkanie z ojcem w Łężynach (leżących około 13 kilometrów od Jasła), gdzie wtedy mieszkał i pracował, stanowi ostatnie wydarzenie ujęte w narracji. Jako ekskurs traktować trzeba umieszczony na końcowych stronach opis żołnierskich losów brata autorki, Krzysztofa. Uwagę czytelnika przykuwa decyzja o dezercji po odniesieniu rany w trakcie walk na Pomorzu wiosną 1945 r.

Podstawą tej edycji jest maszynopis zgłoszony w 1989 r. na wspomniany konkurs pamiętnikarski. Jest on przechowywany w Archiwum Naukowym PTL pod sygn. 314/s. Liczy 177 stron. Wykorzystano w nim rękopiśmienne notatki, które autorka sporządzała na zesłaniu. Zapisy w zeszycie nie są jednak tożsame z tekstem w maszynopisie, który stał się podstawą tej edycji. Autorka dokonała przeredagowania rękopiśmiennych zapisów. Pominęła kilka fragmentów odnoszących się do jej ówczesnych nastrojów i emocji. Zdecydowano o udostępnieniu ich czytelnikowi w przypisach, ponieważ uzupełniają obraz wewnętrz- nych przeżyć zesłanej, uchwyconych niemal „na gorąco”. Ingerencje redakcyjne w tekst ograniczono do niezbędnego minimum, korygując sporadycznie interpunkcję i ortografię według współczesnych zasad. Autorka była sprawną narratorką, posługiwała się poprawną polsz- czyzną, niepozbawioną literackich ambicji. Materiały autobiograficzne, wspomnienia, relacje, pamiętniki są subiektywnymi aktami pamięci, dlatego mogą zawierać błędy faktograficzne, pomyłki, przeoczenia. Zwłaszcza że powstały wiele lat po opisywanych wydarzeniach. Czasem niemożliwa okazuje się weryfikacja przywoływanych faktów czy dotarcie do źródeł zamieszczanych cytatów (lub quasi-cytatów). Podjęto decyzję o pozostawieniu bez zmian fonetycznych zapisów wypowiedzi po rosyjsku, jak i wtrącanych w narrację zwrotów z języka rosyjskiego. Ich znaczenie podano w odsyłaczach. Przygotowano także przypisy rzeczowe, zawierające konieczne wyjaśnienia dotyczące miejsc pobytu autorki, wymienionych osób, o których udało się znaleźć informacje czy objaśnienia pewnych faktów lub procedur. W wypadku nieodnalezienia informacji rezygnowano z tworzenia odwołania. W nielicznych przypadkach niewielkie części tekstu zostały przesunięte do przypisów.

W książce zamieszczono szereg fotografii i dokumentów udostępnionych przez rodzinę autorki, przede wszystkim jej syna, Andrzeja Grüna, bratanka – Bogumiła Sobotę oraz wnuka Bartosza Igielskiego. Wykorzystano także fotografie ze zbiorów bielskiego Oddziału Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.


Ewa Antonia Sobota-Grün, A journey into the unknown 1939-1946

Ewa Antonia Sobota-Grün was born on June 19th, 1921 in Stryi in Stanisławów province (now Ivano-Frankivsk in Ukraine). Her father was a teacher in common schools. In 1919 he married Zofia Bal, also a teacher. They had three children: Ewa was the oldest, in 1924 her brother Krzysztof was born, and in 1928 – sister Marcelina Helena. In the first half of the 20th century they went to live in a village called Czaje in the administrative county of Bielsk Podlaski (in what at that time was Białystok province). Ewa’s father found a job as a teacher there. Ewa and ger siblings grew up in a multi-ethnic and multi-faith environment. In 1935 Ewa started school located about 35 km from her home. It was Tadeusz Kościuszko’s Gymnasium and Secondary School in Bielsk Podlaski. When she was going back from holidays at home to start a new school year, the war broke out. She spent the war time at home, observing developments and her country’s failed defence against attacks from two sides. Czaje was in these parts of the occupied Poland that were swapped between the invaders, and so on September 24th the Red Army arrived to replace German soldiers. This event marked the beginning of forming communism in this rural area. At the same time, it meant repressions against those who had formerly had connections with the Polish state. Fearing arrest, at the beginning of 1940, Ewa’s father decided to flee to the territories occupied by the Germans. Thus, he brought down Soviet repressions on himself and his family. On June 20th, 1941 Zofia Sobota and her three children were deported  to Altai Krai (South Siberia). They were deported to a city called Biisk. Here is where the family spent the next five years, working first in a sovkhoz, and since February 1942 taking up various jobs in the district settlement of Altayskoye. A small Polish community formed there, trying to cope with living in more and more difficult war conditions. All members of the author’s family survived the war. However, they were not spared the hunger, diseases and severe poverty. Also politics had its impact on them, just as it influenced the fate of other Poles. The author, as well as her mother and brother, were sent to jail for some time. They had refused to acquire Soviet citizenship (the so-called passporting action of 1943). In December 1943 Ewa’s brother Krzysztof, like many other men close to the Sobota family, was called up for the Polish Army controlled by the communists. He fought in Poland and in West Pomerania, which at that time was part of Germany. While serving there, in 1945 he got wounded.

In 1944 the Union of Polish Patriots formed its subdivision in Altayskoye. The author became one of two representatives of the local Polish community. Her duties included aid distribution and registration of Poles living in Altayskoye. Like all Poles in exile, Ewa more and more impatiently awaited the day of repatriation. A transport sending Poles from Biisk and the region back home was arranged only in March 1946. The journey took Ewa, her mother and sister a month. They reached Jasło, a city in south-west Poland, and then went to a village called Łężyny, where Ewa’s father was in charge of the local common school. Also her brother Krzysztof was there, waiting for mother and sisters repatriated from Siberia. In 1947 Ewa passed her school-leaving examinations at the Pedagogical Secondary School in Gorlice, choosing the same vocation as her parents and becoming a teacher. In 1949 she started a family, and in 1964 she graduated from a Teaching School. She worked as a teacher till her retirement in 1980.

Throughout all the years after the war, their exile experiences remained important for the Sobota family. When an opportunity to do something for the Siberian deportees’ community in Jasło arouse, Ewa Sobota-Grün became an active member – as a secretary – of the local Association of Siberian Deportees. In 1990 she entered a contest for memoirs held by the Main Board of the Polish Ethnological Society (in Polish: Polskie Towarzystwo Ludoznawcze) and the editorial staff of the Literatura Ludowa (Folk Literature) magazine. In 2009 she allowed the family mementoes related to the Siberian exile to be displayed at an exhibition “Our Jasło roots – Siberian deportees”. She died in 2011.

Ewa Sobota-Grün’s recollections are a classic example of exile literature. Most probably, the writing was a ramification of Ewa’s involvement in the emerging structures of the Association of Siberian Deportees and the contest for memoirs. Ewa inherited the tradition of memoir writing from her father. Her own recollections, entitled A journey into the unknown 1939-1946, were written down in 1989 for the aforementioned contest. In her narrative, however, one can find also older passages, based on notes the author had made while in exile.

Ewa Sobota-Grün’s age at the time of deportation means she was an acute observer and participant in the events. She talks about her and her family’s experiences from the perspective of a young person, still a schoolgirl, but already entering adulthood. One can see how she strived to set her personal experiences within historical context of the whole nation. Bringing back images which had been staying in her memory for decades, she manages to present an objective, and quite often a rather critical point of view. Ewa is frank about various attitudes she could observe in her circles in those extreme times of struggle for survival. Her focus is not on herself and her experiences, she also does not limit her writing to the canon of martyrological narrative according to which “unworthy” issues are marginalized or simply not discussed.

The memoir of Ewa Sobota-Grün is 177 typed pages. It are quite thorough, and yet not the same amount of attention is given by the author to various stages of her life during the war and in exile. The period up to 1943 seems to be of far more interest to her, as it takes up ¾ of the whole text. The author gives a detailed description of how her life and work in the new and exotic environment looked like in the first months. She recreates the process of slowly learning local living conditions, and talks about how the Polish circles reacted to them. Her family situation meant she and her brother became responsible for providing for themselves and the rest of the Sobotas. She was given jobs that included making hay on the mountain meadows belonging to the local sovkhoz, building works at a power station and in various plants. The culminating point of her memoir is when in the first months of 1943 the Soviet authorities crushed an attempted resistance of Poles – including members of her family – against yet another forced Soviet citizenship action. That is also the year her brother is called up. The author, her mother and sister are left alone, without a man to support them, which also means diminished family budget. The remaining two years of living in exile are described in a rather succinct way. Hardships of everyday life, poverty, waiting since May 1945 for repatriation that was not coming – all these make Ewa’s life a life consisting of days similar to one another, of weeks and months filled with the same actions repeated day after day. Also, probably because she grew accustomed to the new reality, she can offer fewer fresh or surprising opinions and descriptions. Her sense of observation becomes less profound. However, the author tries to make her narrative about hunger and cold more compelling by sprinkling it with amusing stories from her neighbours’ lives. The impression one gets from reading the memoirs is that Ewa was a sociable, accessible person, ready to become acquainted with different people, regardless of their ethnic nationality. Ewa’s account ends with description of her – at times dramatic and eventful – journey to the home country which lasted a few weeks. The last memory Ewa writes down is the one of meeting her father in Łężyny (a village 13 km from Jasło), where he lived and worked at that time. Information on the fate of her brother Krzysztof added on the last pages of the narrative can be regarded as a bonus to Ewa’s story. What is of particular interest in this last part of the memoir is Krzysztof’s decision to desert the army after having been wounded fighting in Pomerania in the spring of 1945.

This edition of the text is based on the typed version that was presented in 1989 for the aforementioned contest for memoirs. The original typescript is now kept in the Archives of the Polish Ethnological Society (ref. no.: 314/s). It is 177 pages. Editorial modifications were limited to the absolute minimum, with some changes to orthography and punctuation to adapt the text to contemporary rules. The author was a skilful storyteller, who wrote correct Polish. Her text is provided with notes which translate Russian expressions and give information on where the author stayed, on people who appear in her memoir, or explain certain facts or procedures. An important part of this publication are photos and documents that Ewa Sobota-Grün’s family have submitted.