Polacy powracający z zesłania w ZSRR po 1945 r. w swych wspomnieniach nierzadko odnotowali fakt mijania na równoległych torach transportów z więźniami lub jeńcami podążających w tym kierunku, z którego polscy sybiracy z wielką ulgą i radością właśnie wracali. Choć wielu czuło obawę przed niepewną przyszłością, to wierzyli, że dla nich czas poniewierki i głodu się kończył. Dla setek tysięcy ludzi różnej narodowości, zamieszkujących kontrolowaną przez Moskwę Europę Wschodnią i Środkową, dopiero się zaczynał. Byli wśród nich w niemałej liczbie, bo szacowanej na co najmniej 50 tys. osób, także Polacy, w tym tysiące żołnierzy Armii Krajowej. Zatrzymywano ich od lata 1944 r, najpierw na wschód od Bugu, który miał się stać nową wschodnią granicą Polski, a następnie – po przejściu frontu – na zachód od niego. Pierwszymi obszarami intensywnych działań represyjnych i pacyfikacyjnych prowadzonych przez Moskwę na terytorium formalnie niezależnego państwa polskiego były nie tylko województwa wschodnie II RP, ale i tzw. Polska lubelska, fragment ziem polskich od narzuconej przez Kreml granicy do linii frontu. A ten jesienią 1944 r. ustabilizował się na wiele miesięcy na linii Wisły.

Autorzy tekstów wchodzących w skład  tomu XIV dostali się w ręce radzieckiego aparatu bezpieczeństwa latem i jesienią 1944 r. Każdy z nich był żołnierzem Armii Krajowej i wraz ze swym oddziałem brał udział w Akcji „Burza”. W toku tej operacji, realizowanej w momencie wycofywania się pod naporem Armii Czerwonej wojsk niemieckich, niejednokrotnie dochodziło do współdziałania polskiego podziemia z liniowymi formacjami radzieckimi. Jednak niemal natychmiast po tych aktach braterstwa broni NKWD i kontrwywiad wojskowy „Smiersz” przystępowały do akcji rozbrajania i internowania całych oddziałów AK lub wyszukiwania i masowego aresztowania bojowników polskiego podziemia. Na ziemiach na zachód od Bugu do represji aktywnie włączyły się struktury Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, tworzonego pod radzieckim nadzorem przez polskich komunistów.

Współudział rodaków dodawał dodatkowej goryczy doświadczeniom niewoli po „wyzwoleniu”. Wzięcie w cudzysłów tego ostatniego słowa z perspektywy przeżyć autorów i tysięcy ich współtowarzyszy, ale i odczuć polskiego społeczeństwa, nie jest tylko zabiegiem stylistycznym. Dominująca pozycja radzieckiej armii i aparatu represji doskonale pokazywały, jak podrzędna względem Kremla jest pozycja komunistycznego ośrodka władzy, prącego do objęcia rządów na zajmowanych terenach Polski. Z perspektywy osobistych doświadczeń, planów i marzeń związanych z czasem „po wojnie”, tak przecież wyczekiwanym przez każdego Polaka, kilkunastomiesięczny lub nawet dwuletni pobyt w obozach internowania przedłużał de facto czas wojny. Niósł z sobą kolejne zagrożenia, łącznie z tymi ekstremalnymi w postaci realnej groźby utraty zdrowia i życia. Nie w walce, nie z ręki okupanta, a w jenieckim obozie (niezależnie od nazwy, jaką mu nadawano), dzielonym często z żołnierzami Wehrmachtu, niedawnymi wrogami. Akowcy, po żołnierzach Września 1939 r., stali się kolejnymi polskimi jeńcami „niewypowiedzianej wojny”, tym razem stanowiącej front walki Kremla o panowanie nad Europą Środkowo-Wschodnią.

Obozy, do których Polacy trafiali, abstrahując od ich nazwy i formalnego przeznaczenia, stanowiły w swym codziennym funkcjonowaniu przede wszystkim jednostki pracy przymusowej. Gospodarka radziecka była w stanie wchłonąć każdą jej ilość, ale nie tylko z racji zniszczeń wojennych i strat ludzkich, co ekstensywnego, niewydajnego systemu, wypracowanego już w latach 30. XX w. Jeśli rzeczywiście praca milionów więźniów, łagierników, internowanych, jeńców miała przynieść wyraźne ekonomiczne korzyści, to dlaczego tych tak potrzebnych w zrujnowanym kraju robotników głodzono, skazywano na zimno i choroby, obniżając ich wydajność niemal do zera już po kilku tygodniach? Wielu z nich stawało się niezdolnymi do pracy jeszcze w trakcie ciężkiej podróży na wschód.

Tom, który ukazuje się jako czternasty w podserii „Świadectwa XX wieku”, zawiera cztery teksty wspomnieniowe. Dwaj z ich autorów – Władysław Grzegorski (1910–1992) i Andrzej Szular (1915–2004) – miało za sobą służbę w Wojsku Polskim przed wojną i udział w walkach obronnych we wrześniu 1939 r. W konspiracji zajmowali średniego i niższego szczebla stanowiska dowódcze na swym terenie (obaj mieszkali na Rzeszowszczyźnie). Jerzy Kozakiewicz (1919–1996) i Henryk Sawala (1925–1990) w wojnę i działalność podziemną weszli niemalże z ław szkolnych i studenckich. Obaj byli uczestnikami podziemia na Wileńszczyźnie. Zostali internowani po operacji „Ostra Brama”, której celem było wyzwolenie Wilna przez AK we współdziałaniu z nacierającymi wojskami radzieckimi. W rękach aparatu bezpieczeństwa Kremla znaleźli się więc już w lipcu 1944 r. Wysłano ich do Kaługi w europejskiej części Rosji, gdzie próbowano z internowanych akowców zrobić jednostkę Armii Czerwonej. Wobec zdecydowanego sprzeciwu Polaków przeniesiono ich do batalionów roboczych i wykorzystywano do pracy przymusowej. Do kraju wrócili w styczniu 1946 r.

Grzegorski i Szular zostali aresztowani później, bo jesienią 1944 r., w swych rodzinnych okolicach. Na wschód deportowano ich na przełomie lat 1944 i 1945 przez zarządzany przez NKWD obóz przesyłowy nr 49 w Przemyślu-Bakończycach. Grzegorski znalazł się w obozie kontrolno-filtracyjnym nr 270 w Borowiczach, Sawala w obozie nr 286 w Stalinogorsku (oba w europejskiej części Rosji). Nie byli formalnie skazani, a internowani. Mieli być poddani sprawdzeniu pod kątem działalności antyradzieckiej i kolaboracji z Niemcami. Polacy byli w nich przetrzymywani razem z wojskowymi i cywilnymi jeńcami niemieckimi. Ludności okolicznej przedstawiono ich jako „polskich faszystów”. Internowanych zatrudniano w kopalniach, przy pracach leśnych, budowlanych, transportowych, a także w rolnictwie. Warunki bytowe były niezwykle ciężkie, praca z reguły ponad siły, co spowodowało wysoką śmiertelność osadzonych, zwłaszcza w 1945 r. Szular wrócił do Polski jesienią 1946 r., Grzegorski dopiero rok później, w połowie listopada 1947 r. W kraju czekało ich kolejne wyzwanie w postaci stworzenia podstaw pod tzw. normalne, cywilne życie. Nie było to łatwe, tak z powodów osobistych, jak i sytuacji politycznej w Polsce, sowietyzowanej w szybkim tempie. Byli żołnierze AK, w dodatku radzieccy więźniowie, stanowili jako „element reakcyjny” przedmiot zainteresowania aparatu bezpieczeństwa w Polsce Ludowej jeszcze przez wiele lat…